Nasza historia w kilku zdaniach...
W kwietniu 1962 roku, a więc blisko 60 lat temu, grupa inicjatywna wywodząca się z Referatu Ratownictwa Polskiego Związku Pływackiego założyła Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Inicjatorem powstania i członkiem założycielem WOPR był redaktor działu sportowego dziennika „Sztandar Młodych”, działacz Polskiego Związku Pływackiego Tadeusz Olszański.
WOPR ogólnopolski założyli w Poznaniu:
Roland Aleksandrowicz, Jerzy Buchalski, Andrzej Buczyński, Zbigniew Cendrowski, Janusz Grochulski, Aleksander Gutowski, Feliks Kędziorek, Roch Kowalski, Zdzisław Kryski, Jerzy Nowicki, Tadeusz Olszański, Włodzimierz Piechocki, Wojciech Płóciennik, Józef Rutkowski, Artur Schmidt, Lucjan Wilichnowski, Stanisław Zawistowski.
Stołeczne Wojewódzkie WOPR, którego sukcesorem formalnym stał się WOPR w Warszawie utworzyli:
Ireneusz Burhardt, Józef Czajkowski, Andrzej Fijałkowski, Henryk Jankowski, Władysław Jankowski, Jolanta Kamińska, Kazimierz Kantorek, Józef Król, Zdzisław Kryski, Marian Lipiński, Andrzej Nowak, Bogusław Ostrowski, Wiesław Pasek, Jerzy Pusłowski, Krzysztof Skrzeszewski, Marcin Sznajder, Wiesława Tańska, Lech Żygliński.
Co można w największym skrócie powiedzieć o WOPR po ponad półwieczu jego istnienia?
Na początku była niewielka grupa inicjatywna działaczy Referatu Ratownictwa Polskiego Związku Pływackiego, która ze względu na bardzo dużą ilość utonięć widziała sens utworzenia w kraju suwerennej, specjalistycznej organizacji zajmującej się profesjonalnym ratowaniem życia w wodzie.
WOPR w 1962 r. jako stowarzyszenie, formalnie startował od zera. Solidne podstawy organizacyjne Referatu Ratownictwa PZP dały się jednak wykorzystać do budowy nowej organizacji i jej struktury. Od lat przedwojennych istniało na marginesie działania PZP zorganizowane szkolenie ratownicze. Były 3 stopnie ratownicze (ratownik II klasy, ratownik I klasy i instruktor ratownictwa) i nawet system zapewniania bezpieczeństwa wypoczynku nad wodami, wypracowany w oparciu o społeczne zapotrzebowanie na ratowników na istniejących kąpieliskach. Już przed II wojną światową ustalono 29 czerwca - Dniem Ratownika.
Minęło prawie sześćdziesiąt lat...
W roku 2021 jest nas w kraju i zagranicą kilkadziesiąt tysięcy. Ta armia ochotników, którzy po kursie na różne stopnie ratownicze, przyjmują za swe godło błękitny krzyż na złotej kotwicy i przyrzekają, że będą zawsze pomagać innym w potrzebie, nie bacząc na porę roku, pogodę, dzień i noc.
Ponad pół wieku działalności Warszawskiego WOPR to bardzo obszerna i bogata historia tysięcy wspaniałych ludzi, którzy poświęcili się szczytnej idei niesienia pomocy ludziom w warunkach zagrożenia życia w wodzie. Są wśród nas jeszcze weterani, którzy z ratownictwem zetknęli się jeszcze przed powstaniem WOPR. Zdobyli uprawnienia i działali w Referacie Ratownictwa Polskiego Związku Pływackiego.
Funkcję prezesów naszej organizacji powierzano w kolejności:
1. Franciszek Bleja, 2. Lucjan Kryski, 3. Mariusz Podiuk, 4. Henryk Struszewski, 5. Tadeusz Glinkowski, 6. Jacek Krawczyk (zarządza organizacją do dziś).
Idea ratowania życia ludzkiego towarzyszy ludzkości od starożytności do dziś. Trudno dziś godzić się nam z tym, że woda, tak często jest śmiertelną pułapką dla tych, którzy nie umieją pływać, albo przypadkiem znaleźli się w głębokiej i zimnej wodzie.
Technika ratowania tonących stale ewoluuje. Zmieniają się, możliwości skuteczniejszego niesienia pomocy ludziom zagrożonym żywiołem wodnym. Mamy coraz lepiej wyszkolonych ratowników, dysponujemy teraz najnowszymi środkami: sprawniejszym sprzętem, nowocześniejszymi technikami reanimacji. Instruktorzy-weterani z długim stażem, ze wzruszeniem wspominają historyczne metody sztucznego oddychania, których kiedyś uczono na kursach ratowników: Silvestra Broscha, Holger-Nielsena. Uczył tego nas nestor warszawskiego i ogólnopolskiego ratownictwa – śp. prof. Mieczysław Witkowski, były rektor Akademii Wychowania Fizycznego i prezes ogólnopolskiego WOPR. Ale i on przyznałby dziś, że historyczne te metody, z punktu widzenia nowoczesnej medycyny, to już w dużej części tylko historia, wobec metody sztucznego oddychania „usta-usta” inne sposoby nie mają w XXI wieku racji bytu.
Nie tylko wiedza medyczna zmieniła się w minionych latach. Dysponujemy dziś sprzętem, o jakim nawet nie śniło się ratownikom w latach 50-tych, 60-tych, czy nawet 70-tych ubiegłego wieku. Mamy szybkie i dzielne łodzie wiosłowe, motorowe i skutery, nowoczesne aparaty tlenowe do sztucznego oddychania, defibrylatory, sprzęt do nurkowania, wszystko, co może być potrzebne.
Włączamy się skutecznie do akcji przeciwpowodziowych, jest ich w ostatnich latach bardzo wiele. Skuteczność to nie tylko zasługa sprzętu, ale przede wszystkim doskonale wyszkolonych naszych ratowników. To dzięki nim spływa do naszego WOPR wiele ciepłych słów oraz podziękowań za pomoc od władz i społeczeństwa.
Naszym największym kapitałem pozostaje niezmiennie zapał młodych ludzi garnących się do szkolenia w trudnej sztuce ratowania. W minionym pięćdziesięcioleciu wydaliśmy ratownikom w Warszawie ponad 15.000 legitymacji WOPR! Tylu ratowników zostało wyszkolonych. Chętnych do szkolenia w każdym roku nie brakuje. Najlepiej byłoby dla społeczeństwa, gdybyśmy wszyscy byli ratownikami. Ofiar wtedy by pewnie wcale nie było. W szkołach podstawowych niestety nie ma obowiązkowego nauczania pływania, rodzice zwalniają swoje dzieci z zajęć na basenie i skutki tego są widoczne. Społeczeństwo słabo pływa, albo w ogóle nie pływa. W naszych szeregach mamy tysiące członków, wyszkolonych, pracujących zawodowo ratowników, na których pomoc mogą zawsze liczyć ludzie kąpiący się w różnych akwenach w kraju.
Według oficjalnych statystyk, w tym 50-leciu ratownicy WOPR uratowali w kraju ponad 9000 istnień ludzkich. Tak mówią dokumenty i statystyka, ale codzienna praktyka akcji zakończonych powodzeniem pokazuje, że było ich wielokrotnie więcej. Nie zostały one oficjalnie udokumentowane gdyż najczęściej uratowani chcą pozostać anonimowi i jak najszybciej zapomnieć o własnej głupocie, analfabetyzmie pływackim i lekceważeniu podstawowych zasad bezpiecznej kąpieli.
W tym samym czasie, utonęło w kraju kilkadziesiąt tysięcy ludzi; jedno, średniej wielkości, miasto. Ta dramatyczna statystyka daje nam moralne prawo domagania się od władz zwiększenia nakładów na szkolenie ratowników, profilaktyczną naukę pływania, lepszego wyposażenia sprzętowego. Chcemy być gwarantem bezpiecznego wypoczynku nad wodą, ale nie kosztem bezsensownego, własnego ryzyka.
Możemy społeczeństwu złożyć solenne zapewnienie, że dołożymy jeszcze więcej starań o doskonalenie swoich umiejętności, o sprawność fizyczną, zaangażowanie w pracę i szkolenie. W następne lata XXI. wieku chcemy wejść silniejsi liczebnie, z lepszym sprzętem i liczną kadrą szkolącą młodzież ratowniczą. Musimy być lepiej przygotowani do rosnących zadań, jakie stawia przed Warszawskim WOPR całe społeczeństwo.
Uratowanie życia człowiekowi
to najszczęśliwszy dzień dla uratowanego,
ale równie szczęśliwy dla ratownika...
Jerzy Burski